Zapiski znalezione w bakiście SY Beluga V
Faro- Malaga 2024 (z perspektywy załoganta)
Rejs z Faro do Malagi zaczął się w piątkowe popołudnie, kiedy słońce smażyło nas jak na grillu. Marina Vilamoura, z całym swoim prestiżem, robiła wrażenie, ale my – załoga z Gdyni, Ryk i Poznania – myśleliśmy tylko o jednym: jak przetrwać pierwsze spotkanie z Atlantykiem. Szybka akcja – odświeżenie po podróży, zakupy w Intermarché, kolacja na pokładzie (kanapki, ale jakie pyszne!), a potem szkolenie z bezpieczeństwa. Gdy słońce zniknęło za horyzontem, ruszyliśmy na zwiad po nocnym życiu Vilamoury. Miasto tętniło zabawą, ale my w głowie mieliśmy już nadchodzący rejs.
Sobota zaczęła się spokojnie – kawa, śniadanie, ostatnie wskazówki, a potem oddanie cum i ruszyliśmy na Tavirę. Atlantyk, całkiem łaskawy, pozwolił nam na szybką kąpiel w lazurowych wodach. Oczywiście, po tym wszystkim trzeba było się najeść – kurczak w curry z ryżem smakował wybornie. Po krótkiej sjeście wróciliśmy do pracy, ucząc się manewrować żaglami. O 19:00 zakotwiczyliśmy na redzie Taviry – spokojny wieczór, bez niespodzianek, ale nikt się nie skarżył.
Niedziela? O czwartej nad ranem wyruszyliśmy w ciemnościach ku Kadyksowi. Wiatr miał swoje humory, ale na małym foku udało się osiągnąć niezłe 6 węzłów. Później dodaliśmy grota i prędkość wzrosła – kto by pomyślał, że to takie proste! Kadyks przywitał nas z otwartymi ramionami, a hiszpańska kuchnia na lądzie smakowała jeszcze lepiej po dniu żeglugi.
Gibraltar z kolei przyciągnął nas o świcie, gdzie manewrowaliśmy między promami i wielkimi kontenerowcami. Zakotwiczyliśmy w La Línea, a widok Skały Gibraltarskiej zrobił swoje. Następnego dnia wspięliśmy się na jej szczyt, spotykając po drodze makaki, które ewidentnie miały więcej energii niż my. Wieczorem wróciliśmy na pokład, by ochłodzić się w wodach Morza Śródziemnego i przyswoić trochę wiedzy o nawigacji.

Kiedy w końcu wyruszyliśmy w stronę Malagi, zatrzymaliśmy się na tankowanie – paliwo w Gibraltarze było tanie jak barszcz, więc nie mogło nas to ominąć. Nocny rejs zakończył się bladym świtem pod plażą Malagi, ale w marinie dla nas miejsca zabrakło. Skierowaliśmy się więc do Benalmadeny, gdzie po długiej kąpieli pod prysznicem załoga odetchnęła. Reszta dnia minęła na plaży, pod hiszpańskim słońcem, aż nadszedł czas na ostatnią kolację. Siedząc przy blasku morza, podsumowaliśmy cały rejs – zmęczeni, ale dumni z przebytej trasy i przygód, które na długo zostaną w pamięci.
Inne trasy znajdziesz na SailorSpot – Żegluj z Pasją