Zapiski znalezione w bakiście SY Beluga V.
Rejs Alicante (Santa Pola) – Malaga (Benalmádena) 13.09-20.09.2024

Załoga zebrała się punktualnie w tętniącej życiem marinie Miramar w Santa Pola. Gwar rozmów i odgłosy cumowanych jachtów tworzyły atmosferę przygody, która miała nas czekać. Po szybkiej inspekcji jachtowych zapasów, zrozumieliśmy, że bez wizyty w lokalnym supermarkecie nie ruszymy w morze. Niezbędne prowiantowanie zakończyło się sukcesem, a jacht był gotowy na pierwszy etap naszej 250-milowej wyprawy – odcinek 100 mil na otwartym morzu.
Na pokładzie rozpoczęliśmy szkolenie z zasad bezpieczeństwa. Podstawowe procedury, manewry ratunkowe, co robić, gdy ktoś wypadnie za burtę, a co robić, gdy ktoś zasugeruje, że kapitan źle dobrał trasę… Szkolenie skończyliśmy przed 21:00, by załoga mogła zbadać lokalną ofertę piwną i ocenić bogactwo tapas w portowych knajpkach.
Wieczorne eskapady na lądzie udały się wyśmienicie, a załoga w komplecie stawiła się rankiem na ceremonię podniesienia bandery – nie bez lekkiego zmęczenia, ale pełni entuzjazmu.
Śniadanie – klasyczna jajecznica z warzywami, deska serów, świeże kanapki i oczywiście kawa. Bez tego nikt nie myślał o rozpoczęciu drugiej części szkolenia z bezpieczeństwa – „Safety first!”, jak to mówią na morzu.
Przed południem pożegnaliśmy sympatyczne pracowniczki mariny, które z uśmiechem odprowadzały nas wzrokiem. Nucąc pod nosem „Hiszpańskie dziewczyny”, oddaliśmy cumy i z radością ruszyliśmy w stronę Kartageny.
Wiatr 2-3 w skali Beauforta dmuchał z wschodu, delikatnie napełniając nasze żagle i nadając rytm rejsowi. Płynęliśmy z prędkością 5-7 węzłów, podnosząc się na metrowych falach, które powoli zaczynały budować swoją wysokość. Karuzela się rozkręciła! Część załogi, widząc nadciągające zawirowania, zdecydowała rozpocząć „detoks” – opróżniając żołądki i robiąc miejsce na planowaną kolację. Planowaliśmy zejść na kotwicę o zachodzie słońca za Cabo de Palos – jeśli tylko wiatr nam sprzyjał.
Niestety, jak to na morzu bywa, wiatr zaczął słabnąć, ale fale, o dziwo, trzymały się dzielnie. No cóż, morze rządzi się swoimi prawami – płyniemy dalej na południe, kursem 180 stopni, z nadzieją, że wkrótce złapiemy kolejne podmuchy wiatru, które poniosą nas w stronę przygody.
Sail your dreams.